Xylonytowa Operacja Ba³tyk
RSS
niedziela, 17 sierpnia 2014

Ba³tyk 2014

Kiedy w ¶rodku zimy planuje siê urlopy nikt nie jest w stanie wiedzieæ, jaka pogoda bêdzie latem za pó³ roku. Zwykle wpisywa³em siê na prze³om lipca i sierpnia. W tym roku wysz³o jednak inaczej, a to za spraw±, ¿e nie znalaz³em siê we w³a¶ciwym miejscu o w³a¶ciwym czasie. Kiedy dotar³a do mnie kartka z harmonogramem urlopowym wszystkie przyjazne mi terminy by³y zajête. Có¿! Tak bywa! Pomy¶la³em sobie wówczas, ¿e wezmê urlop od 07 lipca 2014. Fajna data, bo siedem dodaæ siedem równa siê czterna¶cie, a wiêc jaka¶ magia liczb ju¿ jest. Morze w lipcu szumi tak samo jak w sierpniu, a dzieñ lipcowy jest nawet d³u¿szy od sierpniowego – nic wiêc atrakcyjniejszego spotkaæ mnie nie mo¿e. Na sto dni przed planowanym pocz±tkiem Operacji Ba³tyk 2014 uzyska³em informacjê od mojego ukochanego Syna, ¿e oczywi¶cie jak najbardziej pojedzie ze mn±. No to tylko teraz zaliczyæ przygotowania i w drogê. Uszy³em pokrowiec, a w³a¶ciwie p³achtê, na rowery. Dokupi³em cztery dêtki, a Szczypior poskleja³ kilka u¿ywanych (le¿a³y w gara¿u od poprzedniej edycji Operacji). Odda³em ma³± butlê do nape³nienia gazem propan - butan. Pajero posprz±tane i umyte zamienili¶my w mini - campera. Zas³onki, materace, spanie, demonta¿ zag³ówków i pod³okietników tylnego siedzenia. Sprawdzenie powietrza w oponach, p³ynów i poziomu oleju. W czasie tych prac zauwa¿am niezbyt du¿± plamê w gara¿u. Spogl±dam pod auto w po³owie odleg³o¶ci miêdzy ko³em przednim a tylnym po lewej stronie i widzê jak co¶ sobie spokojniutko kapie. Próba organoleptyczna wykazuje, ¿e wycieka p³yn hamulcowy. Szybki telefon do serwisu pana Marka i udaje siê wcisn±æ Smoka na pi±tek rano. Stwarzam poczucie wa¿no¶ci i priorytetu mojego auta nad innymi, ¿eby rozpoczêta naprawa zakoñczyæ siê mog³a na pewno w pi±tek. Pan Marek stwierdza, ¿e to nie hamulce tylko paliwo – dla mnie nie to ¿adnego znaczenia, bo przecie¿ nic nie mo¿e byæ niesprawne. Naprawa siê ziszcza i za jej expresowy przebieg s³ono p³acimy. Smok jest sprawny i wed³ug zapewnieñ serwisu powinien dojechaæ nad Ba³tyk, a nawet wróciæ!

Nadchodzi poniedzia³kowy poranek 07-07-2014. Jest godzina 8:00. Po ¶niadaniu, na które zjadamy jajecznicê ze szczypiorem, wyje¿d¿am Smokiem z gara¿u przed bramê Aligatorni. Dok³adamy ko³dry, poduszki, ja¶ki i nasze torby podró¿ne. Dziunia znosi nam zrobione kanapki. Zgodnie z tradycj± robimy zdjêcie przy aucie na tle samochodu z przypiêtymi rowerami. Zerujê licznik dzienny Smoka i w drogê. Na £ukoilu na Kiliñskiego kupujê Smokowi paliwa za 250 z³otych (tu¿ przed pocz±tkiem Operacji paliwa zdro¿a³y, ale nie maj±c na to wp³ywu, nie prze¿ywam tego wcale). Szczypiorek poci±ga w aucie e-papierosa, ale nie jêczê na niego – s± wakacje i w³a¶nie zaczêli¶my VI Edycjê Operacji Ba³tyk. Najwa¿niejsze to dotrzeæ do Strykowa, gdzie wje¿d¿a siê na autostradê A2, by pó¼niej odbiæ na A1 w kierunku pó³nocnym. Wymy¶lono, ¿e A1 ma siê nazywaæ autostrad± bursztynow±. Pan Prezydent chcia³by by nazwaæ j± Alej± Solidarno¶ci. Nam jest to obojêtne. Wa¿ne jest, ¿e do Pikutkowa dowie¼li wystarczaj±c± ilo¶æ smo³y i piasku, otwieraj±c dla ruchu pojazdów ostatni odcinek A1 ko³o Kowala. W ten sposób od maja 2014 ca³a A1 jest przejezdna. My¶la³em wprawdzie, ¿e bêdzie równie¿ gotowy odcinek miêdzy Strykowem a G³uchowem i do autostrady bêdê mia³ kilka kilometrów, ale niestety prace zosta³y przerwane i nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle komukolwiek uda siê j± tam zbudowaæ. W Strykowie wje¿d¿amy na A2, a potem na A1. ¦liczne s³oneczko. Uchylone okna w aucie. Pó¼niej oka¿e siê, ¿e Szczypiorkowi piêknie opali siê prawa rêka (na taki ciemny br±z). Mijamy Kutno. Czujê lekkie szarpniêcie Smokiem. Potem nastêpuje drugie, a zaraz po nim trzecie. Jedziemy dalej i dalej, a jakie¶ dziwne spowolnienia w pracy silnika zaczynaj± siê nasilaæ. Po kolejnych 100 kilometrach, gdzie¶ za Toruniem, w czasie wyprzedzania tira, Smok traci ca³kowicie moc i jadê z nim przez kilka ³adnych kilometrów. Za nami sznur w¶ciek³ych osobówek: tr±bi±, b³yskaj± ¶wiat³ami i jad± z w³±czonym lewym migaczem. Smokiem przyspieszyæ nie idzie wiêc zwalniam, ¿eby zjechaæ na prawy pas. Ledwo mi siê to udaje. Obtr±biony jadê grzecznie za ciê¿arówk±, a czkawka Smoka powtarza siê i nasila. W koñcu silnik ga¶nie. Zje¿d¿am na pas awaryjny. Chech³am rozrusznikiem – silnik uruchamia siê za trzecim – pi±tym razem. Jedziemy dalej, ale co chwilê mi±chniêcie, znowu ga¶nie silnik, znowu zapalam, znowu jedziemy. Mam pietra nieziemskiego. Zje¿d¿amy na parking, czyli autostradowy MOP. Otwieram maskê, dzwoniê do pana Marka, do kliniki diesla na M³ynek. Szczypiorek odpowietrza przewody paliwowe na wtryskach. Ruszamy dalej. Niby dobrze, ale po kilkunastu kilometrach znowu nie ci±gnie, w koñcu pod górkê ga¶nie, zje¿d¿am na pas awaryjny, krêcê rozrusznikiem, zapala, ruszam, jedziemy, ga¶nie, itd. Na obwodnicy Trójmiasta, w momencie gdy ponownie ga¶nie nam silnik, a Smok siê zatrzymuje na prawym pasie ruchu, rozpêdzony tir z w³±czonym klaksonem przeje¿d¿a obok nas tak blisko, ¿e siedz±ca na lusterku mucha ginie z braku wolnej przestrzeni. Postanawiam zjechaæ z trasy S6 i szukaæ ratunku w jakim¶ serwisie. Ca³kowicie w ciemno, prawie ¿e po omacku, skrêcam w prawo, potem w prawo i w lewo i doje¿d¿am do serwisu Nissana (ul. Kartuska 387). U¶miechniêty i bardzo nam przyjazny W³a¶ciciel Serwisu zarz±dza w¶ród swych pracowników natychmiastow± pomoc. Kto¶ specjalnie dla nas jedzie do hurtowni po filtr paliwa. Ja to wymy¶li³em, ¿e skoro silnik ga¶nie, to nie dostaje paliwa, wiêc mo¿e jest zapchany filtr. Odje¿d¿amy z filtrem, a na pobliskim parkingu du¿ego centrum handlowego, dokonujemy jego wymiany. Odpowietrzam uk³ad paliwowy. Smok trochê kopci, ale potem pali, jakby by³ nowym samochodem, jak nowo narodzony. Ju¿ jestem happy. Do celu jakie¶ 80 kilosów. W Redzie na BP dolewam mu 20 litrów Diesla Ultimate, a w Pucku zatrzymujemy siê w MC Drive na jakie¶ syntetyczne ¿arcie w Mac Donaldzie. W koñcu o 17:30 l±dujemy w bazie we W³adys³awowie. Po dziewiêciu trudnych godzinach jeste¶my nad morzem. Drobne poprawki w lokalizacji, bo jakie¶ podchmielone wyrostki siê krêc± dooko³a, bierzemy rêczniki i p³yn do k±pieli i dalej do wielkiej wanny na pla¿ê w Cha³upach. Po takiej podró¿y k±piel i pla¿owanie jak najbardziej zalecane.

Dzieñ pierwszy, wtorek 08 lipca 2014 roku. Pogoda ¿yleta. Rozkulbaczamy rowery i szykujemy siê jechaæ do Helu. G³ównie zale¿y nam na przeprowadzeniu zwiadu, czy tramwaj wodny z Jastarni do Gdyni to jeszcze kursuje, czy te¿ ju¿ nie. Jeszcze przed wyjazdem na operacjê powzi±³em info, ¿e relacja ma byæ zlikwidowana, bo jest nierentowna, a bud¿ety gminne Gdyni i Jastarni ¶wiec± pustkami. Doje¿d¿amy do portu w Jastarni i okazuje siê, ¿e po³±czenia z Gdyni± nie ma i nie bêdzie, bo - jak stwierdza zagadniêty Tubylec - statek „uton±³”. Jedziemy dalej do Helu. Gdy doje¿d¿amy do Polomarketu to wy³±czam zapis trasy w navime i postêpujemy zgodnie z tradycj±: puszczam w Totalizatorze Keno z siedmiu, Szczypiorek kupuje zdrapkê, och³adzamy siê w aptece, gdzie doskonale dzia³a klimatyzacja, w markecie kupujemy drugie ¶niadanie, które konsumujemy w parku po przeciwnej stronie. Jak ma byæ zgodnie z tradycj±, to oczywi¶cie nie ma wygranej w Keno, a zdrapka te¿ nie ta i ³±cznie 7 z³ w plecy! Po posi³ku jedziemy do portu w Helu. Tramwaj wodny obs³uguje TL¯, ale dzisiaj rejsu o 11:15 nie bêdzie, bo nie ma wystarczaj±cej ilo¶ci pasa¿erów…. (jak nie urok, to szyny maluj±!). Obje¿d¿amy ca³y cypel i kierujemy siê w drogê powrotn± do W³adys³awowa. Po drodze planujemy pla¿owanie na jakiej¶ bezludnej pla¿y. Pierwsza próba dojechania do morza koñczy siê fiaskiem – doje¿d¿amy do zasieków z drutu kolczastego, a jad±c wzd³u¿ nich napotykamy bramê, gdzie „Przepustki okazywaæ bez wezwania”, czyli ewidentnie natknêli¶my siê na wojnê, która tam jeszcze trwa. Próbujemy odjechaæ z tego miejsca, ale po przebyciu kilku kilometrów naje¿d¿am tylnym ko³em na bli¿ej niezidentyfikowany przedmiot i rozrywam oponê i dêtkê (obie do wyrzucenia). Przystêpujemy do naprawy. Szczypiorek zdejmuje oba ko³a. Opona z przodu trafi na ty³, a tylna na przód. Miêdzy dziurê w oponie a now± dêtkê wk³adam wyciêty kawa³ek plastikowego opakowania od mlecznego napoju truskawkowego. Wszystko trwa dobre pó³ godziny, a najwiêksz± trudno¶ci± jest odkrêcenie piêtnastk± ¶rub mocuj±cych tylne ko³o. Ruszamy dalej i gdzie¶ pod Jurat± przedostajemy siê na pla¿ê. Upa³, pra¿±ce s³oñce i wielka wanna – czy zamarzyæ o czym¶ piêkniejszym? Obiadek jemy w Jastarni – schab po skandynawsku, frytki i bukiet surówek (nawet nie najgorsze!).

W ¶rodê 09 lipca 2014 s³oneczko wstaje bardzo wcze¶nie i od razu zaczyna mocno grzaæ. A samochodzie robi nam siê bardzo gor±co. Wype³zam na powietrze i gotujê wodê na kawê. Po rozwi±zaniu kilku krzy¿ówek budzê Szczypiorka. Ten wstaje bardzo zamulony, bo nie spa³ do czwartej rano – przeszkadza³o mu moje mocne chrapanie. Jemy jakiego¶ pancernika na ¶niadanie, skulbaczamy rowery i do W³adys³awowa. W sklepie rowerowym kupujemy now± szerok± oponê do mojego roweru, a do Szczypiorkowego gumy na kierownicê. Obok sklepu wymieniamy opony, uszkodzona l±duje w koszu, nowa na ty³, a ta co by³a od wczoraj na tyle idzie na przód. Ruszamy do Karwieñskiego B³ota przez Krokow±. Po drodze drugie ¶niadanie w sklepie GS w Goszczynie. Pla¿owanie przez kilka godzin i oczywi¶cie k±piel w morzu – woda jaka¶ taka zimna. W drodze powrotnej do bazy przeje¿d¿amy ca³± ¶cie¿kê rowerow± zbudowan± na trasie zdemontowanej kolei Krokowa – Swarzewo (znana nam z poprzednich operacji). Jecha³o siê nie najgorzej, choæ w t± stronê mieli¶my do¶æ ostry wiatr w oczy. ¦cie¿ka zaczyna i koñczy siê w nico¶ci. Sam pomys³ jej zrobienia oceniam wysoko, ale nie prowadzi ona w kierunku pó³nocnym np. do morza, a w kierunku po³udniowym nie ³±czy siê z inn± ¶cie¿k± rowerow±, która biegnie wzd³u¿ Zatoki Puckiej. Do Swarzewa doje¿d¿a siê asfaltem bardzo ruchliwej trasy na Hel. W Swarzewie z górki na pazurki rozpêdzamy siê do 43 km/h i ¶cie¿k± rowerow± z kostki wzd³u¿ Zatoki doje¿d¿amy do bazy we W³adys³awowie. Wieczorem obok nas staje camper na rejestracji GWE – bardzo skomplikowani ludzie! Przede wszystkim dlatego, ¿e wraz z nimi przyjecha³o tuzin dzieci, które po prostu by³y wszêdzie (co by³o bardzo upierdliwe) oraz pies, którego przywi±zano z ty³u auta (ca³± noc szczeka³, co by³o strasznie irytuj±ce).

Czwartek, 10 lipca 2014. Znowu gor±co. Jedziemy tylko do Cha³up. Schodzimy na pla¿ê. Woda w morzu lodowata, nie da siê ustaæ wcale. S³oñce pali jak oszala³e. Od strony morza silny wiatr przygania gêst± mg³ê. Czego¶ takiego jak ¿yjê, nie widzia³em! Na pla¿y gêsta mg³a przes³ania wszystko, a widzialno¶æ spada do kilkudziesiêciu metrów. Tu¿ za wydm± s³oñce w ukropie. Pla¿ujemy, a co tam. Oko³o po³udnia nudzi nam siê w tym ch³odzie, wiêc przechodzimy za wydmê i jedziemy rowerami do Ku¼nic. Doje¿d¿amy do stacji PKP, a nawet parê metrów dalej i siadamy na ³aweczce przy torach kolejowych. Przypomina mi siê epizod z moich m³odzieñczych lat, kiedy to z Tat± w rejonie ¯akowic (przechodz±c przez wysoki nasyp kolejowy w stronê Piaskowej Góry) k³adli¶my pieni±¿ki na szynie. Przeje¿d¿a³ po nich poci±g towarowy i chwilê pó¼niej szukali¶my metalowych placuszków. Opowiadam to Szczypiorkowi, a on proponuje, by zabawiæ siê w ten sposób. Pierwsza próba koñczy siê fiaskiem, bo po przeje¼dzie poci±gu nie mo¿emy nic znale¼æ – ¶lad po kasie zagin±³. Przeprowadzamy próbê nr 2. Pe³ny sukces! Swoiste pami±tki znad morza wk³adamy do portfeli. Na obiad przeje¿d¿amy do W³adys³awowa. Odkrywamy nowe miejsce, gdzie dobrze daj± je¶æ. Zamawiamy kotlet schabowy, frytki i surówki, a na deser nale¶nik z Nutell±. Kotlet schabowy ogromny, du¿o frytek i bardzo smaczne surówki – najadamy siê bardzo, a tu jeszcze wje¿d¿aj± nale¶niki – bomby kaloryczne. Nie ma ¿e boli – zjadamy wszystko do koñca i z wielkim wysi³kiem wychodzimy z piwnicznego miejsca konsumpcji. Po drodze do bazy jeszcze Lidl, gdzie kupujemy jakie¶ drobnostki na kolacje i piwo dla mnie na wieczór. Skulbaczamy siê w bazie i idziemy na pla¿ê (ca. 30m).

11 lipca 2014 po ¶niadaniu robimy zakupy w Biedronce (oprócz prowiantu równie¿ garnek z przykrywk±) i przeje¿d¿amy nad Pia¶nicê w okolice mostu drewnianego. Natychmiast po przyje¼dzie Szczypior bierze siê za ³owienie ryb. P³ywa ich bardzo du¿o. Dobry sprzêt i umiejêtno¶ci wêdkarza przynosz± efekty: w krótkim czasie mamy kilka okoni. Wokó³ nas k³êbi± siê kajakarze i rzeszy turystów umówionych na sp³yw Pia¶nic± do morza. Wnerwia to bardzo, bo nie ma spokoju na rzece i ryba siê p³oszy nieco. Na obiad gotujê klopsiki. Tym samym chrzest bojowy przechodzi zakupiony rano garnek. Popo³udniem rozmawiam nieco z turystami z Niemiec (z okolic Frankfurtu nad Menem), którzy nie kryj± wcale, ¿e przyjechali obejrzeæ utracone ziemie swoich przodków. Informuje ich o tym, ¿e stoimy nad rzek±, która po I wojnie ¶wiatowej by³a granic± polsko – niemieck±. Wiedz± o tym, ale chc± spytaæ o jakie¶ szczegó³y , wiêc wyjmuj± mapê turystyczn± polskiego wybrze¿a [wydanie niemieckie] w sztywnej oprawie na grubych kartach. Zamieszczone na niej szczegó³y zaskakuj± mnie. Czego¶ takiego w³a¶nie potrzebowa³em kiedy¶, gdy te¿ szuka³em ¶ladów granicy polsko – niemieckiej w tym miejscu. Trochê rozmawiamy, ale zaczyna kropiæ deszcz, wiêc ¿egnamy siê czyni±c sobie uprzejmo¶ci. Wieczorem za³amanie pogody. Nic to jednak nie przeszkadza jednak jakiemu¶ lokalnemu marudzie przyj¶æ do nas z piwem i opowiadaæ nam jakie¶ banialuki. Dziadek przyszed³ z lokalnych zabudowañ, ale nie mówi³ po kaszubsku. Ca³kiem sk³adnie referowa³ nam lokalne bezrobocie, kryzys gospodarczy, niskie podwy¿ki emerytur i krótki, bo trwaj±cy tylko dwa miesi±ce sezon. Jemy kolacjê. ¾ nocy pada deszcz.

12 lipca 2014 niestety nie budzi nas s³oneczko, lecz ³omot padaj±cych kropli deszczu. Pomimo to wype³zam na zewn±trz i wstawiam na gaz 10 jaj w garnku na twardo. Robimy sobie ze Szczypiorem porann± wy¿erê. Jajeczka na twardo z majonezem i bu³eczki z mas³em. Pychotka. Sprz±tamy wszystko i jedziemy nad „nasze” jeziorko w okolice miejscowo¶ci ¯elazo. GPS z Nokii prowadzi nas dziwn± drog±, Szczypiorek nawet nagrywa krótki film. Doje¿d¿amy do Le¶niczego, który sprawuje w³adzê w tym rejonie i pytamy o mo¿liwo¶æ zatrzymania siê nad jeziorkiem. Mo¿emy siê tam zatrzymaæ, ale pod warunkiem ¿e nie rozpalimy ogniska. Obiecujemy ¿e tak nie zrobimy i wyruszamy w dalsz± drogê. Nad jeziorkiem ¿adnych zmian. Zielono, spokojnie, cicho. Si±pi kapu¶niak, a pó¼niej zaczyna laæ. Szczypior nie daje za wygran± i na przekór brzydkiej pogodzie zaczyna ³owiæ szczupaka. Ja te¿ nie odpuszczam – udaje siê na obchód jeziorka. W 2009 roku znalaz³em tam obcêgi. Wracam z korkoci±giem od wina [przy okazji odnoszê te¿ do worka na ¶mieci pust± butelkê]. Na moment przestaje padaæ, wiêc gotujê obiadek. Leje znów. Ogarnia mnie wnerw pogodowy i po krótkiej naradzie postanawiamy przejechaæ do Jaros³awca. Je¶li nawet bêdzie padaæ, to przynajmniej bêdziemy nad morzem. Odpalam maszyneriê i jedziemy do kolejnego miejsca. Och³adza siê, a poniewa¿ w Smoku s± jeszcze od zimy rêkawiczki, zak³adam je. W³±czam tak¿e ogrzewanie. Doje¿d¿amy do Jaros³awca. Stoi kilka camperów i aut z przyczepami. Przytulamy siê do jednego z nich i zaraz schodzimy nad morze. Przestaje padaæ, a chmury nam nie straszne.

13 lipca 2014 do po³udnia nadal pochmurno. £a¿ê trochê po pla¿y. Wysoka fala i silny wiatr. Lubiê taki stan morza. Szczypior w bazie ple¶nieje w ³ó¿ku i wysy³a 25 smsów na minutê do swojej dziewczyny. Popo³udniu decydujemy siê pojechaæ rowerami do Wicia na bit± ¶mietanê i gofry. Robi siê skwarnie i s³onecznie. Nag³a zmiana pogody bardzo mnie rozwesela. Spontanicznie jedziemy do Dar³owa. Tu ko³o mostu siadamy do ryby z frytkami i surówk±. Bardzo smaczna sola [du¿a porcja] i choæ drogo wp³acimy, to warto by³o j± zamówiæ. Wracamy do bazy. Nad morzem piêkny zachód s³oñca, wiêc jak zwykle robiê masê zdjêæ.

Poniedzia³ek 14 lipca 2014 wita nas gêstymi chmurami. Potem trochê pada deszcz. Z campera stoj±cego obok nas przynosz± nam wielkiego z³owionego przed chwil± leszcza. Odmawiamy przyjêcia, bo nie ma kto i jak go obrobiæ. Idziemy pla¿± do Wicia, a potem do Jaros³awca. To jakie¶ 10 kilometrów po pla¿y. Przed Jaros³awcem znajdujemy drobinki bursztynowe. Szczypiorek og³asza alarm. Grzebiemy w piachu i wodorostach. Kilka ma³ych cz±stek udaje nam siê znale¼æ. Wieczorem zupki chiñskie. Gotujemy ca³y czajnik wody. Ka¿dy ma w miseczce po dwie zupki. Wrz±tkiem zalewa je Szczypior. Gdy ju¿ wszystko gotowe do jedzenia, miska Szczypiorka przechyla siê i ca³a zawarto¶æ l±duje na podszybiu, przy czym spora czê¶æ makaronu wpada do nawiewu pod przedni± szybê. Zabawnie to wygl±da, ale Szczypior z³y jak osa gotuje drugi zestaw.

Ósmy dzieñ Operacji jest piêkny i s³oneczny. Decydujemy jechaæ z Jaros³awca do Rowów przez Ustkê. W stronê tam w³±czam zapis w navime. Obiad jemy w Rowach, a podwieczorek w Podd±biu (s³odko¶ci w lodziarni Klaja – przekazujemy pozdrowienia dla pani Adrianny). W Ustce kupujemy prowiant na dalsz± czê¶æ operacji (kuferek wype³niony po brzegi ledwo idzie dopchn±æ). W drodze powrotnej silny wiatr w oczy wzmaga zmêczenie, ale jedziemy naprzód do celu. Mamy nowy rekord dzienny wszystkich operacji – 105,45km. (tak¿e mój rekord ¿yciowy). £±czny dzienny czas jazdy rowerem – prawie 6 godzin.

16 lipca 2014 ¶wieci s³oneczko i jest upalnie. Rano w przyjezdnym sklepie kupujê 6 jaj, które potem przygotujê po ba³tycku na ¶niadanie. W czasie gdy gotuj± siê jajka, ja popijam kawê i zauwa¿am w lusterku jakiego¶ obcego faceta – nie, to jestem ja! Nie rozpozna³em siê, wiêc dochodzê do wniosku, ¿e chyba czas siê ogoliæ. Po wczorajszym szaleñstwie dzisiaj pla¿ujemy przez ca³y dzieñ i wielokrotnie korzystamy z „wielkiej wanny”. Na obiad fasolka po indiañsku.

Kolejny dzieñ w Jaros³awcu to 17 lipca 2014 (czwartek). Po ¶niadaniu robimy trasê Jaros³awiec – Dar³owo – D±bki. Takie ma³e 65 km. Obiadek w sma¿alni w Dar³ówku ko³o mostu (znowu smaczna sola z frytkami i surówkami). Wiatr w oczy w obie strony! Szczypior z³y.

18-07-2014 pla¿owanie w skwarze. Szczypior troszkê chory. £zawi± mu oczy i boli g³owa. Aspiryna C ma go postawiæ na nogi. Rowerami tylko do Jarca (pu¶ci³em Lotto i kupili¶my brzoskwinie). Za Jaros³awcem w stronê Ustki wojna trwa nadal i nic nie zapowiada, ¿e bêdzie inaczej. Dojazd do morza jest niemo¿liwy – przepustki na ten teren wydaje Komenda Poligonu w Ustce. Próbujemy bezskutecznie znale¼æ jak±¶ drogê, która nie bêdzie przegrodzona szlabanem i budk± stra¿nika. W Górsku odpuszczamy sobie chêæ zaliczenia tej czê¶ci polskiego wybrze¿a i pozostanie ona chyba na zawsze niezdobyta. Tam¿e spotykamy galowo ubranych m³odych ludzi, którzy wêdruj± od posesji do posesji, próbuj±c znale¼æ odpowied¼ na pytanie: „Czy Bóg Ciê kocha?” No ju¿ wszystkiego bym siê tam spodziewa³, ale nie ich! Obiadek w Jaros³awcu, a potem pla¿owanie. Gdzie¶ obok nas jakie¶ niesforne i niepos³uchane dziecko chce za wszelk± cenê korzystaæ z dobroci morza, ale s³yszy od matki; „Nie wchod¼ nogami do wody!”. Zastanawiamy siê d³ugo nad filozoficznym znaczeniem tego polecenia i tworzymy ró¿ne scenariusze, co mo¿e dziecko zrobiæ po otrzymaniu takiego polecenia.

20 lipca 2014 roku jedziemy po prowiant do Dar³owa. Doje¿d¿amy do Wieprzy, gdzie po wschodniej stronie zrobiono na brzegu promenadê. Szczypior proponuje, by pojechaæ do bazy po wêdki. Wzmaga siê pó³nocno – wschodni wiatr. Do bazy jedzie siê trudno, ale potem do Dar³owa bez specjalnego peda³owania prêdko¶æ na liczniku 25kmh. Po³owy udane: 2 leszcze, 1 szczupak i 2 okonie. Droga powrotna Dar³owo – Jaros³awiec staje siê bardzo trudna. Wieje tak silny wiatr, ¿e trzeba siê mocno napeda³owaæ, ¿eby w ogóle przemieszczaæ siê do przodu. Ciut lepiej jest od Wicia, bo jedziemy przez las. W bazie po przyje¼dzie robiê go³±bki po pomorsku.

21 lipca 2014 od rana gêsta mg³a od morza, choæ mocno ¶wieci s³oñce. Po zej¶ciu na pla¿ê straszny ch³ód, mg³a skrapla siê na ciele, do wody wej¶æ siê nie da, bo jest lodowata. To chyba efekt tego silnego wiatru z pó³nocnego wschodu – musia³ przypchn±æ zimne masy wody z pó³nocy. Koczujemy wiêc w bazie i po krótkiej przeja¿d¿ce rowerami do Jarca podejmujemy decyzjê o zakoñczeniu operacji i o 17:00 wyruszamy do domu. L±dujemy trzy kwadranse po pó³nocy

18:15, xylonyt
Link Dodaj komentarz »